sobota, 5 września 2015

Myśl druga. Dortmund, jak najszybszy cel podróży.

***
-Co tam słychać moja droga Emilio?
-Czy ty przypadkiem sióstr nie pomyliłeś panie Hayboeck?-spojrzała na niego przymrużonymi oczami.
-Nie. Ja przyszedłem do ciebie.
-Do mnie?-brunetka ze zdziwienia, aż usiadła na na leżaku gdzie jeszcze pół minuty temu się opalała.
-Tak. Do ciebie.
-Dobra. To siadaj. Wiesz jesteśmy sami w domu. Możemy robić co nam się podoba.-poruszała znacząco brwiami i uśmiechnęła się zadziornie. Zawsze rozmieszało to chłopaka. Dzisiaj tylko uśmiechnął się niemrawo i usiadł na leżaku.-Mów mi  tu zaraz co się dzieje, bo takiego Michaela Hayboecka to ja nie chcę oglądać.-westchnął bawiąc się palcami.
-Ja, ja nie wiem jak ja mam to powiedzieć.-spojrzał na nią smutnym wzrokiem. To musiało być coś poważnego.
-Spokojnie Michi. Chcesz się napić czegoś? Masz tutaj moją wodę. Jeszcze jej nie otwierałam.-podała chłopakowi małą butelkę wody, a ten wziął łyka, zakręcił butelkę i wziął głęboki wdech.
-Ile ty jesteś już z Gregorem?-zapytał patrząc na swoje dłonie.
-Cztery miesiące. Ale co to ma do rzeczy?
-Ma i to wiele.
-Michi mów do rzeczy. Zaczynam się  już denerwować!
-Spokojnie. Bo wiesz, że Kamila jest w ciąży? Trzeci miesiąc.
-No tak. I co to ma z tym wspólnego?
-To nie jest moje dziecko.-powiedział łamiącym głosem.
-Co ty bredzisz?
-Ja słyszałem. Ja widziałem ich w kawiarni. Rozmawiali. Nie widzieli mnie. Powiedziała mu, że to jego dziecko. Rozumiesz? Ona mnie zdradziła. To jest okropne. Oszukała mnie. Doskonale wie, że to nie moje dziecko. Nie na widzę jej. Pomóż mi. Przytulisz mnie?-mówił i płakał. Dziewczyna nie wiedziała co powiedzieć. Przytuliła skoczka, a ten płakał i płakał. Odsunęła go od siebie.
-Michael weź się w garść. Powiedz mi to jeszcze raz. Mniej chaotycznie. -chłopak otarł łzy, ponownie się napił.
-Byłem dzisiaj koło jeszcze kilka minut temu w kawiarni ze Stefanem.
-Nie byliście na treningu?
-Byliśmy po.
-Ale przecież Gregor mówił, że..
-Wszystkiego się dowiesz, ale mi nie przerywaj.
-Dobrze, mów dalej.
-I siedzimy sobie ze Stefanem pijemy herbatkę, jemy ciasto. Tylko nie mów nic trenerowi. I nagle do Stefana zdzwoniła Marisa i odebrał i wyszedł do toalety odebrać, bo podobno miała jechać do jakiegoś tam lekarza, ale to nie jest ważne. Tam są te takie wysokie kanapy. W tej kawiarni.  I ja tak sobie siedzę i słyszę głos Kamili myślałem, że ty też tam jesteś i myślę sobie, a podejdę przywitam się, bo skoro Stefana nie ma to z wami trochę pogadam. I nagle usłyszałem jak Schlierenzauer mówi, że on tak dłużej nie wytrzyma. Zaciekawiło mnie to,  siedziałem za nim, więc mnie nie widział, a Kamila raczej też mnie nie widziała. Zauważyłem, że Stefan stoi koło drzwi od toalety i im się przygląda z dziwną miną. A to co usłyszałem tak mnie zatkało, że nie mogłem ruszyć się z miejsca przez dobre kilka minut. Twoja siostra powiedziała mu takie coś mniej więcej takiego, że jak on to sobie wyobraża. Jak ma mi powiedzieć, że to dziecko nie jest twoje. On zaraz poleci do tej psychicznej debilki Emilii, tak powiedziała, przysięgam. On takie coś, ale jak możesz tak mówić o siostrze, a ona cytuję, mam w dupie ją, tego kretyna Hayboecka. Chciałabym, żeby oboje zdechli. Nie na widzę ich. Nie wiem jak już tyle z nim wytrzymuję. Musimy ich jakoś wykończyć. Oni muszą zdechnąć, im szybciej tym lepiej. Upozorujemy jakiś wypadek. Nikt się nie domyśli, że to nasza robota. Gregor wybuchnął śmiechem, ale nie był to taki śmiech typu z jakiegoś kawału lub z czegokolwiek innego śmiesznego. On był taki, taki, taki nie mam bladego pojęcia jak go określić, ale gdy go usłyszałem miałem ciarki na całym ciele, aż dreszcze mi przez ciało przebiegły. Nie wiem co oni dalej planują, bo Stefan mnie wyciągnął z tego miejsca i przywiózł tutaj, bo stwierdził, że muszę ci powiedzieć i musimy uciekać stąd jak najszybciej. Stefan ma przyjechać za godzinę. Masz spakować wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy i mamy jechać do mnie, żeby spakować mnie, a potem wyjechać do jakieś jego ciotki do Niemiec.-historia ta wstrząsnęła dziewczyną. Nie była wstanie nic powiedzieć. Nie była wstanie nawet mrugnąć.- Emila, musimy jak najszybciej cię spakować. Ty nie wiesz o tym, że Gregor, on, on. To teraz nie jest ważne. Musimy uciekać. Lepiej, że o tym nie wiesz. Emila, do jasnej cholery ruszaj się. Musimy cię spakować.-pociągnął dziewczynę za rękę, gdy byli już w jej pokoju i pakowali jej rzeczy dopiero się odezwała:
-Michi, ale co ze skokami, co z moją szkołą, co z rodzicami?
-Twoi rodzice już wiedzą, bo oni już nie żyją. Szkołą się nie martw. Została ci ostatnia klasa. Będziesz chodziła tam. A jeśli o skoki to, to ja z nimi kończę.
-Jak to oni nie żyją?-wypuściła z rąk białą sukienkę w różnokolorowe paski, którą dostała dwa miesiące temu na swoje osiemnaste urodziny.
-To zbyt poważna sprawa na teraz. Musimy jak najszybciej się stąd wynosić. Mogą  być w każdej chwili. Masz wszystkie dokumenty?
-Tak. Dobrze Michael. Już możemy jechać. Ja wezmę torbę, a ty weź walizkę.
-Dobra. Stefan już jest, szybko. -chłopak wziął walizkę w jedną rękę, a za drugą złapał przerażoną dziewczynę za rękę, która miała na ramieniu torbę i pobiegli  szybko do Krafta, który stał już przy otwartym bagażniku. Szybko wsadzili bagaże do bagażnika, wsiedli do samochodu i ruszyli z piskiem opon do mieszkania Hayboecka.

-Dzięki Stefan. Jesteś świetnym przyjacielem.
-Nie masz za co dziękować. Lepiej jej pilnuj. Dobrze wiesz, że ludzie, z którymi Schlierenzauer współpracuje zrobią wszystko, żeby was znaleźć. Jak dobrze, że moja dom mojej cioci jest obok tego Liceum. Nie będzie przynajmniej musiała przechodzić przez ulicę. Mam nadzieję, że w Dortmundzie tak łatwo was nie znajdą. Jak skończy szkołę musicie uciec gdzieś indziej. Jak najbardziej bezpieczne miejsce. Zamieszkajcie w jakieś malutkiej wsi w Polsce i będzie dobrze. Emila, znaczy się jej rodzice są z Polski, a ona w sumie też się urodziła w Polsce i polski zna lepiej niż niemiecki więc z tym problemu nie będzie.
-Jeszcze raz dziękujemy. Jesteś najlepszym przyjacielem na świecie. Przytuliłbym cię czy coś, ale nie chcę jej budzić. Po tylu wrażeniach to ja się jej nie dziwię, że śpi. Ja raczej nie będę mógł zasnąć. Jeszcze raz dziękuję.
-Nie masz za co. Kiedy wyjeżdżacie?
-Chcę jak najszybciej. Walizki są już w samochodzie.
-To może teraz?
-Ale ona śpi.
-To ci pomogę. Wezmę twoje torby, a ty weź Emilę. Zadzwonię do ciotki, że zaraz wyjeżdżacie.
-Ale Stefan, ja nie wiem czy dam radę jechać ponad sześć godzin. I to jeszcze w nocy.
-Hayboeck, na świnię Dietharta! Weź się w garść. Musisz to zrobić. Wiem, że dasz radę. Pamiętasz jak kiedyś jechałeś osiem i to przez całą noc? Bez ani jednego postoju?
-Nie mam bladego pojęcia jak to zrobiłem.
-Nie marudź tylko bierz ją na ręce i wychodzimy.
-No dobra. To idziemy.
-Dobry chłopiec. - po chwili byli już przed blokiem nie wiedząc co powiedzieć.
-To nadszedł czas się pożegnać.
-Musiał kiedyś nadejść. Będę tęsknić Krafti.
-Ja też będę tęsknił Michi. Nie sądziłem, że te całe pożegnania są takie smutne i ckliwe.-przytulili się  klepiąc po plecach.-Uważaj na siebie, na nią, na was oboje. Musisz być silny za was oboje. Odezwij się jak dojedziecie, ale gdzieś w chuj daleko od tego domu, nie musisz od razu dzwonić czy pisać.
-Ty też uważaj na siebie.
-Będę pamiętał. No pakuj się do auta i jedź ostrożnie.-odsunął się od przyjaciela i otarł samotną łzę spływającą z policzka.
-Będę tęsknić Stefan!-na szyi skoczka zawisła niska, drobna brunetka, która jeszcze przed chwilą smacznie spała w samochodzie.
-Ja też mała. Będziemy się kontaktować. Przyjadę do was za jakiś czas. Może dostanę jakieś kontuzji?
-Nawet tak nie żartuj Stefan.-dziewczyna odsunęła się od niego uderzając go w tył głowy.
-Dobrze, dobrze. Jedźcie już.
-Pa Stefan. -dziewczyna przybiła piątkę ze skoczkiem, tak jak jego przyjaciel. Wsiedli do samochodu i odjechali. Po chwili odjechał również on.

***
-Ten pajac Kraft pomógł im uciec.
-Skąd wiesz?
-Serio się mnie pytasz?
-Ahh...no tak ty wiesz wszystko.
-Gregor, czy ty coś tutaj sugerujesz?
-Nie. Dlaczego tak uważasz?
-Ta twoja mina i ten ton sugerują, że masz coś na myśli. A i pamiętaj, ten twój kumpel Toni to pracuje dla mnie. Wystarczy, że ma się pieniądze, urodę i inteligencję to ma się Toniego i jego ludzi. Widzisz jak cię lubi?  Wcale. Twierdzi, że jesteś nic nie wartym frajerem. I ja się z tym zgadzam.
-To do czego ja ci jestem potrzebny?
-Żeby złamać serduszko mojej siostry. Ona cię kocha jak wariatka. Ona biedna się pewnie załamie. Złapie jakąś depresję lub co tam jeszcze będzie chciała lub nie i będzie łatwiejszym celem dla naszego, znaczy się mojego kochanego Toniego i jego ludzi. Dziękuję Greg.
-Gdzie ty masz serce?
-Hayboeck je złamał jakieś pół roku temu.
-O czym ty mówisz?
-Przytulił ją na moich oczach.
-Miała wtedy imieniny.
-Co mnie to obchodzi. Przytulił ją.-wysyczała w stronę skoczka podchodząc bliżej.-A ty co? Dobre serduszko ci się uruchomiło?
-Ja nie miałem bladego pojęcia co tym knujesz wariatko!
-Licz się ze słowami Schlierenzauer!
-Bo co? To moje mieszkanie. Więc się wynoś.
-Ta mała szmata jeszcze pożałuje za to co mi zrobiła.
-A co ona ci zrobiła?
-Urodziła się.-wysyczała dziewczyna. Odrzuciła włosy do tyłu i wyszła trzaskając drzwiami.Gregor usiadł na kanapie i głośno westchnął.


***
Tak wiem. Namieszałam. I to bardzo namieszałam.
Nie wiem skąd się wziął ten pomysł i to wszystko, ale...ale...jakoś tak wyszło. Sama nie wiem czemu napisałam taki chyba trochę kryminał. 
Zabijcie mnie za to, bo to mi się nie podoba.
Nie wiem czy Wam to się spodoba, ale może jednak.
Kto nie ryzykuje ten nie pije szampana. 

GosiaczeK

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

1.Myśl pierwsza. Czyli tysiąc i jeszcze jeden powód dlaczego Schlierenzauer to idiota.

 -Michi?-spytała blondynka.
-Tak?
-Kiedy powiemy im o nas?
-Komu tak dokładniej?
-No naszym rodzicom, Emilce, Gregorowi?
-W swoim czasie kochanie. -skoczek usiadł na łóżku obok dziewczyny.
-Ale...
-Żadnych, ale .Powiemy im w swoim czasie.
-Michi, tak nie można. My musimy.
-Nic nie musimy. Kamila, jesteśmy dorośli. Zapomniałaś?
-Nie, nie zapomniałam. Michi do cholery jasnej! Ja nie wytrzymam wczoraj się prawie wygadałam Gregorowi i Emilii. A dzisiaj rano Kraft się mnie pytał czy jesteśmy razem, bo się dziwnie zachowujesz jak o mnie pytał. -dziewczyna wstała.- Hayboeck masz czas do jutra. Albo mówimy im, że jesteśmy razem lub nie musimy im o niczym mówić, bo już nie będzie o czym. Masz czas do jutra do godziny...dwudziestej. Zdecyduj się. - dziewczyna wzięła torebkę i wyszła z mieszkania młodego Austriaka.

                                                             ***
-Kamila?-nic.-Kamilka?-nadal nic.-Kamilcia?-nadal, czas użyć radykalnych kroków.-Kamcia?
-Nie mów tak na mnie!-jednak żyje, a szkoda. Wzięłabym jej ubrania, samochód, kit z tym, że nie mam jeszcze prawa jazdy, ale samochód mieć to już coś. Dobra żartowałam. Czy ona płacze?
-Kamila, ty płaczesz? Co się dzieje?-usiadłam na jej łóżku.
-Jasne, jasne. Może jeszcze mi powiesz, że twoje oczy z wrażenia wypluły wodę?-zaśmiała się. Emilia Hofer wie co dobre. Ale spokojnie ten Hofer to nie moja rodzina. Na szczęście. Dwa lata temu na niego wpadłam i się zapytałam czy chce różową miotełkę.  Od tego momentu mam zakaz wejścia na konkursy w Klingenthal. Byłam tam tylko raz i już nie mogę tam wchodzić. Dobrze, że mnie w Innsbrucku nie widział, pewnie i by w moim kochanym Innsbrucku i zakazał by mi wchodzić na
 teren skoczni. Gregor mi powiedział, że na terenie skoczni wiszą moje zdjęcia-nie mam bladego pojęcia skąd je wzięli- z tekstem "Ta pani ma zakaz wstępu na teren skoczni. Jeśli ktoś ją zauważy niech powiadomi Waltera Hofera natychmiast.  Ale dlaczego do niego? A jak ktoś nie będzie go widział to mu nie powie. Ale podobno to wisi tylko w lato. Więc w zimę chyba mogę chodzić. Nie będę ryzykować Innsbrucka i Planicy i Zakopanego. Nie. Zdecydowanie nie. Może za kilka lat i mnie nie pozna. Dobra koniec opowieści o moich zakaz wstępu. Trzeba zająć się moją siostrzyczką.-Dobra, a tak na serio to co się stało i jak bardzo duże ma z tym powiązanie niejaki Michael Hayboeck?
-Skąd wiesz, że chodzi o niego?- ze zdziwienia, aż usiadła. Ona pyta serio?
-Wydzwania do mnie od godziny i pyta się o ciebie, jak się czujesz, itd. A i kazał mi ci przekazać, że cię bardzo, bardzo, bardzo kocha i jesteś dla niego najważniejsza i jego rodzice bardzo się cieszą, że znalazł taką fajną, ładną i mądrą dziewczynę. Wychodzi na to, że nie jesteś dla nich inteligenta przykro mi. Albo nie, bo ty nie jesteś inteligentna i mówił, że przyjdzie tutaj o szesnastej.
-Która jest?
-Za dwadzieścia...szesnasta. 
-Cholera jasna! Nie mogłaś mi powiedzieć wcześniej?-zerwała się z łóżka i pobiegła do szafy, niczym gazela uciekająca przed stadem lwów. 
-Próbowałam, ale ktoś mnie nie słuchał.
-Pomóż mi!
-A może magiczne słowo.
-Jak mi nie pomożesz to Gregor się o czym dowie.-czuła, że jej oczy prawie wypadły.
-To jest szantaż! 
-Mam mu pokazać twoją książkę pod tytułem "Tysiąc i jeszcze jeden powód, dlaczego Schlierenzuer to idiota"?
-To jest prezent dla niego, na urodziny!
-Mam, czy nie?-głupia małpa...-Niech ci będzie. Idź się umyj, umaluj i co tam jeszcze chcesz, a ja ci coś poszukam z tej twojej gigantycznej szafy.
-Kochana jesteś.
-Pff...masz siedemnaście minut słonko.- i pomknęła do łazienki, a ja bawię się w jej szafie. Z chęcią bym jej podkradła coś, ale znając moje szczęście to będzie coś jej ulubionego. Nie chodziła w tym przez kilka miesięcy, ale to jej ulubione. Zołza. Dobra. To nie. To nie. To nie. To nie. Może to? Jednak nie. To nie. To też. Nigdy w życiu.  Ona nie znosi obcasów, ani szpilek. A na coś tam, gdzieś ciągle ubierała szpilki. Dziwna dziewucha. Dobra, niech sobie ma  to.  Jeju, jeszcze sms-a dostałam. Od? Pana idioty. Czyli Schlierenzauer. Czego on ode mnie chce?
         
                 "Przyjdź do mnie za dwadzieścia minut. Będę czekać. :)"

Szczerze? Nie chce mi się do niego iść. Jedyne co ja chcę w tej chwili to spać. I tak zrobię!
 

 *godzinę później*

                                                               ***
-Gregor, ja ci ostatni raz powtarzam. Oddaj mój telefon. W tej chwili, bo inaczej twoja kochana czapeczka z  byczkami wyląduje w kiblu.
-Pff...mam jeszcze takich pięć. Oddam ci go jak mnie pocałujesz. O tutaj.-wskazał palcem na lewy policzek. Dziewczyna zamknęła oczy i wzięła głęboki wdech. Po chwili otworzyła oczy.
-Nie denerwuj mnie Schlierenzauer, bo zaraz tak cię urządzę, że wylądujesz na OIOM'ie!- podeszła do niego bliżej.
-Nie prowokuj, nie prowokuj kobieto.
-Bo co?- stanęła zakładając ręce na piersi.
-Bo to!- podszedł bliżej, podniósł, przewiesił przez ramię, poszedł do łazienki, postawił pod prysznicem i puścił zimną wodę.- Będziesz tutaj stała do póki nie ochłoniesz. Ja rozumiem, że od jeszcze chłopaka nie miałaś , nie wiem jak to możliwe, bo taka śliczna, mądra dziewczyna nie miała jeszcze chłopaka i hormony w tobie buzują, ale dlaczego ja mam obrywać jak mogłabyś się wyżyć na swojej siostrze na przykład? 
-Gregor, wypuść mnie stąd.
-Nie. Nigdzie nie wyjdziesz.-brunetka próbowała popychać chłopaka, wyminąć go na różne strony, ale nie dało to pożądanego skutku, ponieważ nadal tkwiła pod prysznicem, z którego płynęła lodowata woda. Ubrania były coraz bardziej mokre.W tej chwili była zadowolona, że założyła szarą bluzę jej oprawcy, przynajmniej nie było jej tak zimno i jej błękitna sukienka z cienkiego materiału nie prześwitywała stanika. Była pewna, że makijaż spływa strumieniem po jej twarzy. Spojrzała na swoje białe trampki, w których było w tej chwili jezioro.-Mówiłem, że nigdzie nie wyjdziesz, do póki ci nie pozwolę?- Zapytał delikatnym głosem po chwili szatyn wszedł do kabiny i zamknął. Podniósł podbródek dziewczyny.
-Gregor...
-Ciii...-położył palec na ustach dziewczyny, a policzki przybrały kolor ciemnego różu.-Ja będę mówił, a ty się nie wtrącaj.-dziewczyna kiwnęła głową na znak potwierdzenia, a ten zabrał palec i złapał ja za dłonie.- Jesteś już spokojna?- nim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć poczuła na swoich ustach jego usta. Była tak zszokowana, że nie wiedziała co się dzieje. Miała wrażenie, że ktoś wsadził jej w kolana watę, gdyby nie stała oparta o szklaną ścianę kabiny prysznicowej upadła by, a zamiast mózgu miała galaretkę. Nim się zorientowała chłopak przerwał pocałunek, odwrócił się. Nim zdążył otworzyć kabinę poczuł jak dziewczyna łapie go za rękę. Odwrócił się w jej stronę, a ta się wtuliła w niego. Stali wtuleni w siebie. Nie przeszkadzała im zimna woda, która wciąż płynęła z pod prysznica. Ani wzrok starszej siostry skoczka, która stała uśmiechnięta oparta o futrynę, ponieważ słysząc krzyki postanowiła sprawdzić co się dzieje. Ale takiego widoku się nie spodziewała. Odeszła jak najciszej i jak najciszej zamknęła drzwi i wróciła do siebie. 

                                                                          ***
-To ile jesteście już razem?-zapytał tata dziewczyny wpatrując się groźnie w chłopaka, przez to miał trudność z połykaniem śliny. -Trzy miesiące.-odparł, nerwowo pocierając dłonie.
-Dobrze wiesz, że martwię się o moje córeczki. To moje dwa najważniejsze skarby-usłyszał chrząknięcie i się zaśmiał-Kochanie, chyba powinnaś iść do lekarza, bo chyba cię gardło boli.-powiedział uśmiechając się do żony,a ta spiorunowała go wzrokiem. -A ta co się w tej chwili na mnie gniewa to jest skarb ponad inne skarby. -uśmiechnął się do chłopaka. -Wiesz co Michael? Fajny z ciebie chłopak. Mam nadzieję, że będziesz dobry dla mojej córki, bo inaczej czeka cię ciężki los. Nie, nie z mojej strony. Ze strony Emilii.- dodał widząc minę chłopaka.
-Co ja?- usłyszeli głos młodszej córki z korytarza.-Czekaj. Wywalisz mnie pajacu.-usłyszeli po chwili. Na co wybuchli śmiechem. Po chwili do salonu weszła Emilia trzymając się za ręce z ciemnookim szatynem.-Mów.
-A no tak. Cześć Michi. Chcielibyśmy was powiadomić, że ja i Emila jesteśmy parą od dzisiejszego popołudnia. -mama uśmiechnięta przytuliła oboje, tak samo jak siostra i kolega z kadry skoczka, a ojciec. Ojciec siedział nadal na kanapie, gdzie siedział przed chwilą razem z Hayboeckiem. 
-Emilio-powiedział groźnie.-nareszcie przyprowadziłaś do domu Gregora jako chłopaka, myślałem, że nigdy nie doczekam tego dnia.-wszyscy patrzeli na głowę rodziny z niedowierzaniem. Nikt się nie spodziewał tych słów.- Gregor, zapraszam cię do siebie na kanapę obok mnie.-a to mogło oznaczać to samo co w przypadku Hayboecka. Ślub mógłby być nawet jutro.


                                                                   ***
Witam!
Jedynka już za nami. Szczerze mówiąc to mi się podoba. 
Przez najbliższe dwa tygodnie nie będzie rozdziału na miliard procent, ponieważ wyjeżdżam.
Ale będę pracować nad kolejnymi. Będę gdzieś pomysły zapisywać. A gdzieś mam na myśli mój zeszyt, w którym zapisuję pomysły na rozdziały, kolejne opowiadania itp. itd. 
Do zobaczenia  za dwa tygodnie. 

Miłego czytania:

GosiaczeK

P.S. Dedykuję ten rozdział Colly , która  spodziewała się, że Gregor będzie z  Kamilą. 

czwartek, 6 sierpnia 2015

Prolog

-Ścieżką w środku lasu biegła dziesięcioletnia, blondwłosa dziewczynka. Bardzo się bała, ponieważ przed chwilą, gdy podziwiała wysokość drzew rosnących w tym właśnie lesie usłyszała, że coś porusza się w pobliskich krzakach. Nagle się przewróciła, gdyż nie zauważyła wystającego ponad ziemię korzena. Prawa noga bardzo ją bolała przy najmniejszym ruchu. Nie mogła wstać. Krzyczała na cały głos. Pomoc nie nadchodziła, a ból w nodze był coraz silniejszy. Nagle usłyszała trzask gałęzi. Pisnęła. Zobaczyła jakąś postać. Po jej czerwonych od zimna policzkach zaczęły płynąć łzy. Osoba była coraz bliżej. Bała się coraz bardziej. Był to mężczyzna. Na oko około czterdziestu lat. Gdy już był bardzo blisko dojrzała na jego twarzy dziwny uśmieszek i jeszcze dziwniejszy błysk w oku. Była przerażona. Nagle usłyszała tuż za plecami głos:
-Tutaj jesteś! Wszyscy cię szukamy. Chodź.-odwróciła się i zobaczyła chłopaka około szesnastu lat. Wyciągnął rękę w jej stronę.
-Dobrze.-odpowiedziała niepewnie, łamiącym głosem. Złapała go za rękę i poszli zostawiając wściekłego mężczyznę.


 Gdy już byli daleko od miejsca, w którym dziewczynka upadła chłopak zatrzymał się i spojrzał na swoją młodszą towarzyszkę.
-Cześć, to ja Gregor. Wszystko w porządku? Coś cię boli?
-Noga.-odpowiedziała wpatrując się w swoje zielone adidasy, które były pokryte błotem-Mocno.-dodała po chwili.
-Czemu nie powiedziałaś tego wcześniej?-spojrzał na nią z troską.-Wstydziłaś się?- uśmiechnął się.
-Tak.-uśmiechnęła się pod nosem, a chłopak się roześmiał.
-Hmm...z tą nogą nie pozwolę ci iść.
-Zostawisz mnie tutaj? Samą?-spojrzała na niego swoimi szarymi oczami, w których zaczęły gromadzić się łzy.
-Nie, no coś ty! Nie po to cię szukałem po tym głupim lesie.
-To co? Zostaniemy tutaj? Na  noc? Aż ktoś nas znajdzie?
-Nie. Podejdź bliżej.
-Po co?
-Wezmę cię na ręce. Nie będziesz szła jak cię noga boli.
-No, no, no dobrze. -podeszła, ten wziął ją na ręce. -Gregor, a ty jesteś takim prawdziwym bratem Lucasa?
-Tak.
-Wy nie jesteście podobni. Wcale. On jest do Glorii podobny chyba. Gregor?
-Tak?
-To ty mi kiedyś zabrałeś lalki i schowałeś je na tym wysokim drzewie u was w ogrodzie?
-Tak, to ja. Ale na swoją obronę dodam, że z polecenia Lucasa.
-A co ty małe dziecko jesteś, że robisz to co ci Lucas powie? Starszy jesteś od niego w końcu. Ty mu rozkazuj, a nie on tobie. Grzeczny Gregorek od siedmiu boleści. Jak będzie ci kazał mojego kotka Psotka udusić też to zrobisz, bo takie było polecenie Lucasa? Dobijasz mnie Gregor. Przez ciebie nie tylko noga, ale i głowa mnie boli. Cały Schlierenzauer. Czy wasza męska część rodziny musi mnie tak wkurzać?- zła blondynka machała rękoma na wszystkie strony, dzięki czemu ciemnooki dostał kilka razy w twarz, zastanawiając się czy to był przypadek, czy nie.
-Wiesz co?
-Co?- spojrzała na niego z nieukrywaną ciekawością godną małego dziecka.
-Masz szczęście. Nie musisz już tyle narzekać na męską część rodziny Schlierenzauer, ponieważ jesteś już u mnie pod domem i zostawię cię pod dobrą opieką żeńskiej części rodziny Schlierenzauer.-spojrzała na nią, a ta patrzyła na niego z wściekłością w oczach, po chwili wybuchając śmiechem. Z uśmiechem na twarzy stwierdził, że przez tą małą blondynkę czekają go nie jedne kłopoty.-Mamo zobacz co znalazłem!- krzyknął wchodząc do kuchni.
-Gregor po pierwsze nie krzycz tak, a po drugie jestem zajęta.- po tych słowach kobieta odwróciła się przodem do syna i ujrzała na rękach syna małą blondynkę. -Kamila! Dziecko, gdzieś ty była. Wszyscy cię szukamy od rana, a już jest prawie ciemno.
-Bo...bo..bo..ja się zgubiłam w lesie.-powiedziała wlepiając swoje szare oczy w twarz szatyna, który się do niej uśmiechał i wtuliła się w niego mocniej.
-Dlaczego ty sama poszłaś do lasu? No nic. Zadzwonię do twojej mamy, że jesteś już bezpieczna u nas, w ramionach mojego starszego syna. Jak to brzmi.-kobieta roześmiała się i poszła zadzwonić do rodziców dziewczynki, która narobiła niezły bałagan i napędziła strach wielu ludziom. Mama Kamili oraz jej młodsza siostra Emilia przyjechała dopiero po godzinie, ponieważ musieli zawiadomić policję, że dziewczynka się znalazła cała i bezpieczna.


-Gregor, chłopcze ja ci bardzo dziękuję, gdyby nie ty to ja nawet nie chcę, ani nie potrafię myśleć co by się z nią działo. Bardzo dziękuję.-mama dziewczynki przytuliła Gregora.- A gdzie jest nasz zguba? -zapytała odsuwając się od zawstydzonego chłopaka/
-Mamo! Lucas jest głupi! Mówi, że ja kocham Gregora,a to nie prawda!- usłyszeli głos w korytarzu zdenerwowanej dziewczynki.
-Kamila, miałaś leżeć na łóżku u Glorii, bo masz nogę opuchniętą.
-Wiem proszę pani, ale Lucas ciągle przyłaził i mnie wkurzał.
-No dobrze.
-Chodź córeczko, jedziemy do domu. Dasz radę sama pójść?
-Tak, oczywiście, że dam powiedziała groźnie patrząc w kierunku schodów na których stał młodszy syn Schlierenzauerów.-Dowidzenia pani!
-Dowidzenia.
-Pani Angeliko?- spytała mała brunetka.
-Tak?
-Bo ja..ja...ja panią lubię. -powiedziała uśmiechając się do kobiety, a ta również się uśmiechnęła i kucnęła, aby przytulić dziewczynkę.
-Bardzo mi miło i ja ciebie też lubię i to bardzo.-powiedziała wypuszczając dziewczynkę z objęć.
-Dowiedzenia pani Angeliko.
-Dowiedzenia.
-Cześć Gregor.- powiedziała machając rączkami w kierunku matki i syna by po chwili zniknąć za drzwiami.
-Z tymi dwoma diabełkami czekając nas synku nie jedne kłopoty.-powiedziała kobieta uśmiechając się pod nosem
-To prawda. Ciężkie życie z nimi będzie.



                                                        ************
Witam Was wszystkich.
Tak o to zaczynamy nową historię. p
Pisałam ten prolog, aż trzy razy, ale niestety Word nie chciał ze mną współpracować.
To nie będzie długa historia, ale mam nadzieję, że Wam się spodoba. 

GosiaczeK